Moje miejsce nad Wisłą w Warszawie
Nie mam swojego ulubionego miejsca nad Wisłą. Zachwyca mnie ona na całej swej długości, w każdym odcinku prezentując nieco odmienny charakter. Szczególnie urokliwym miejscem jest środkowy bieg Wisły; szerokie, meandrujące koryto rzeki, z licznymi wyspami i ławicami oraz urwiste brzegi rzeki. W sercu, jak również z wykształcenia jestem przyrodnikiem, szczególną miłością darzę tereny nadmorskie, a zwłaszcza obszar Słowińskiego Parku Narodowego oraz Nadmorskiego Parku Krajobrazowego.
Zastanawiałam się nad napisaniem tekstu na drugi z tematów „Zagrożenia dla przyrody doliny Wisły w Warszawie”, który z racji mojego zawodu jest mi bliski, jednakże końcówka roku sprzyja raczej przemyśleniom bardziej „osobistym”, choć te natury ogólnej są oczywiście najważniejsze.
Zdecydowałam się więc napisać na temat „Moje miejsce nad Wisłą w Warszawie”, ponieważ w minionym roku Wisła odegrała w moim życiu ogromną rolę. Może nie Wisła jako taka, ale to co dzięki niej się wydarzyło.
Mijający właśnie rok, 2012, był jednym z najtrudniejszych w moim życiu. Nie będę się rozpisywać o przyczynach tegoż stanu. Osoby, które wiedzieć o tym powinny, to wiedzą. Ciąg następujących po sobie wydarzeń, straszliwie zabierał ze mnie resztki optymizmu i chęci do jakichkolwiek działań. Jednakże nasze „wiślane” wycieczki, pozwoliły mi odbudować wiarę w ludzi, w świat.
W połowie listopada ubiegłego roku odbyła się pierwsza z cyklu wycieczek, prowadzona przez Roberta Miciałkiewicza oraz Dorotę Zielińską wzdłuż obszaru projektu Life+ „Ochrona siedlisk kluczowych gatunków ptaków Doliny Środkowej Wisły w warunkach intensywnej presji aglomeracji warszawskiej”. Wycieczka, sama w sobie bardzo miła i ciekawa, dla mnie miała nieco inny charakter. Ta i kolejne wycieczki pozwoliły mi na nowo uwierzyć w możliwość realizacji przyrodniczych pasji, dały mi ogromny zastrzyk dobrej energii oraz stały się dla mnie motorkiem dalszych działań, bowiem pociągnęły za sobą kolejne pozytywne wydarzenia. Po latach „uśpienia” w biurokracji, w domu, na nowo ukazało mi się oblicze edukacji ekologicznej w terenie, w praktyce.
Ja wiem, że to dziwnie, może nawet trochę patetycznie brzmi, ale na prawdę, takie w sumie niewielkie rzeczy – jak wyjście w teren w odpowiednim, ważnym momencie, jak możliwość obcowania z podobnie „zakręconymi” ludźmi – podbudowały mnie, dały mi wiarę i pokazały nowe perspektywy. Chociaż obserwacje ornitologiczne w tak dużej grupie, jaka na każdej z naszych wycieczek się zbiera, są mocno utrudnione, niezwykle cieszy chęć uczestnictwa w nich tak dużej rzeszy zainteresowanych osób. Niezwykle budujące jest także znaczne zaangażowanie uczestników wycieczek, podczas których każdy z nas chętnie dzieli się swoją wiedzą i dopowiada ciekawe historie.
Dla mnie osobiście niezwykle istotne jest także to, że udaje mi się zarażać moją pasją kolejne osoby, i że podczas kolejnych wycieczek towarzyszy mi (nam!) coraz większe grono moich przyjaciół. A znaczna grupka osób, które w wycieczkach tych nie może wziąć osobiście udziału czeka na relacje i opowieści jak było.
Dziękuję zatem Wiśle, za pokazanie mojego nowego miejsca w życiu.