Rejsy edukacyjne krypą Basonia – relacja

Autor: Przemysław Pasek    

Ja Wisła – relacja z rejsów z młodzieżą i seniorami w ramach projektu Life + WislaWarszawska.pl

We wrześniu i w październiku Fundacja Ja Wisła realizowała bezpłatne edukacyjne rejsy dla młodzieży i seniorów dzięki dotacji Stołecznego Towarzystwa Ochrony Ptaków.

Nasza łódka, Krypa Basonia, mała i drewniana, trochę się więc obawiałem że nauczycielki będą się lękać pływać z dzieciakami, szczególnie jesienią, kiedy jest zimno. Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Miejsca na rejsy rozeszły się jak świeże bułeczki. Dzieci poubierane w pomarańczowe kamizelki ratunkowe były bezpieczne i dodatkowo osłonięte od wiatru. A jesień okazała się łaskawa i ciepła. Godzina na Wiśle to mało, zwłaszcza że każdy chciał choć trochę posterować. Pod biało czerwona banderą czas upływał twórczo i udało się nawet wypatrzeć kilka ptaszków. Głównie mewy śmieszki, powszechnie uznawanie przez dzieci za rybitwy. Wyjaśniałem więc dzieciom że rybitwy zimują od końca sierpnia do kwietnia w Afryce, a do Warszawy przyjeżdżają tylko latem, aby w Rezerwacie Wyspy Zawadowskie składać jajka. A okropne mewy okupują Warszawę z zemsty za zadeptywanie ich morskich plaż w wakacje. Spotykaliśmy również kormorany, które wdzięcznie suszyły skrzydła na kamieniach przy Spójni i dawały nura tuż przed łodzią. Kormorany dzieci początkowo uznały za perkozy. Dopiero przypatrzywszy się tym mokrym potworom z bliska poznały różnice. Bezbłędnie za to odnajdywały klucze kormoranów latających po niebie. Najprościej było z kaczkami krzyżówami, łabędziami i czaplami. Stadko traczy nurogęsi zrobiło sporą sensację, szczególnie prezentując bieganie po wodzie. Siwa wrona i gawron, w wyobraźni dzieci, to oczywiście kruki.

1450329_10151721471766401_317719110_n

Podobnie jak wszystkie mosty początkowo nazywały się „Poniatowski”. Nie mogąc tego ścierpieć kazałem dzieciarni drzeć się w niebogłosy pod każdym mostem, wykrzykując jego imię. Poskutkowało zdumiewająco szybko. Okazało się że Warszawa ma aż dziesięć mostów na Wiśle i w dodatku, każdy inaczej się nazywa! A „Poniatowski” nazywa się „Poniatowskiego”, i w dodatku nie króla Stasia, a Józka Poniatowskiego, który w młodości był niesfornym chłopakiem, ale bardzo dzielnym żołnierzem i od króla dostał złoty medal Virtuti Militari z numerem 001. Ulubionym celem desantów była mała piaszczysta ławica przy Stadionie Narodowym. Do obsługi kotwic ustawiały się kolejki chętnych, chociaż podniesienie kotwicy sprawiało niektórym sporo wysiłku. Za to zabawa na piasku była przednia. Okazało się że Wisła płynie z jednej strony wysepki na północ, a drugiej na południe, co zostało stwierdzone niezbicie przeprowadzonym doświadczalnie eksperymentem z pływającym pieńkiem. Mokry piasek stał się najnowszą ścieralną tablica do pisania swoich imion i życzeń dla Wisły. Dzieci badały też głębokość wody w Wiśle zanurzając w niej wiosło i ze zdumieniem stwierdziły że w większości przypadków głębokość jest większa od ich wzrostu, ale niewiele. W sprawie topielców ćwiczyliśmy wyławianie człowieka za burtą ( w tej roli koło ratunkowe) i okazało się że ekipa 12 latków jest w stanie w ciągu trzech minut wyłowić rozbitka, w dodatku nawet udzielić mu pierwszej pomocy (zgodnie z instrukcją narysowaną na rzutce ratunkowej). Starsze dzieci ćwiczyły na dziobie pozy z Titanica. A wszystkie przytulały Juranda, służbowego pieska okrętowego.

1452311_10151721472996401_1183548396_n

Żałuje że tak niewielu seniorów udało się zwerbować, bo z łezką w oku ( i kropelką w gardle 😉 wspominali żeglugę parostatkami do Młocin i mosty pontonowe po wojnie. Jeden pan opowiedział jak dostał lanie od ruskiego wąsatego wojaka za odkręcanie śrub spinających człony mostu pontonowego. Dowiedziałem się gdzie w Porcie urzędowały portówki, a także co i za ile litrów dawały bliźnim. Najciekawsza dla mnie była relacja na temat upadku do Wisły czterosilnikowego samolotu alianckiego podczas Powstania. Znam to miejsce dobrze, błotnisty dół z szuwarami gdzie nikt nie zagląda. Często podczas niżówki znajdowałem tam cienkie, rozpadające się w dłoni, gęsto żeberkowane blachy. Dzięki tym rejsom wiem już czego są pamiątką i będę mógł też innym opowiedzieć. Tak jak zastanawiałem się z dziewczynami z ośrodka wychowawczego na tamie pod dawnym Mostem Kierbedzia – co to za dwie postacie z automatem, w konturach odrysowane białą farbą? Ci chłopcy byli wówczas niewiele starsi przecież.

DSC_0234  - Ewa Kominekx

Historia dobrze trafia do młodych, jeżeli jest dobrze opowiedziana. A najlepiej w terenie podczas wyprawy. Na miejscu akcji. Nie ma miejsca na nudę i nawet woda jest bezpieczna dla dzieci, jeśli jasno narysowane są granice i młody sternik czuje udział w odpowiedzialności za losy statku i zdrowie pasażerów sterując naszą łodzią. Z Fundacją Ja Wisła można poznać ptaki, Wisłę, Warszawę, wodę i przeżyć niezwykłe przygody przede wszystkim dzięki twórczej, przyjaznej i bezpiecznej atmosferze jaką tworzymy w czasie naszych rejsów. Wisła poszerza horyzonty. Wisła otwiera oczy. Wisła zapada w serce. Wisła buduje tożsamość młodego pokolenia Warszawiaków.

Praca z dziećmi jest sztuką zainteresowania, rozmawiania, czasem ciągnięcia ich za własne pytania. Dzieci umieją czerpać radość z prostych zdawało by się rzeczy, na przykład z dotknięcia wody. Dziękuje wszystkim uczestnikom za udział, zabawę i wspólna naukę. Dziękuję współpracownikom: Agnieszce, Jackowi i Marcie za pomoc. Dziękuję Stołecznemu Towarzystwu Ochrony Ptaków za dofinansowanie rejsów. Dziękuję Jurandowi za psią wachtę.

PS: Zapomniałem napisać że mieliśmy też rejs z dziećmi, które nie znają granic i to był dla mnie bardzo ważny rejs, podczas którego dużo się nauczyłem o Wiśle.

Galeria zdjęć z rejsów

Projekt "Ochrona siedlisk kluczowych gatunków ptaków Doliny Środkowej Wisły
w warunkach intensywnej presji aglomeracji warszawskiej" otrzymał dofinansowanie
z instrumentu Finansowego LIFE+ Wspólnoty Europejskiej oraz ze środków
Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.